Wakacyjny kalendarz
Scrolluj dalej
15/07/2013

środa 10 lipca 2013
Kielce, Kadzielnia – tutaj rozpoczęliśmy o 8:45 naszą wyprawę wakacyjną do Niedzicy. Nie wiedzieć kiedy, dywagując nad wielkimi problemami świata, dojechaliśmy do Jędrzejowa, gdzie wsiedli kolejni uczestnicy letniej przygody. Za Krakowem, we „wsi McDonald” posmakowaliśmy zestawów BigMac i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę.

W Zajeździe Kasztel przywitała nas właścicielka Pani Teresa. Błyskawicznie rozpakowaliśmy nasze bagaże i wybraliśmy się na rekonesans po najbliższej okolicy. Prawie za siatką jest górska rzeczka, ale… plażę dawno zmył deszcz i obecnie świeci kamieniami, a betonowe zabezpieczenia przed powodzią nie zachęca do spędzania tu czasu. Koniecznie zorientowaliśmy się jeszcze, gdzie jest sklep z chipsami, kisielkiem, sokami itp. między posiłkowymi przysmakami. Dzień zakończył się grą w siatkówkę i nogę. Ta zabawa natychmiast scaliła naszą grupę.

 

czwartek 11 lipca 2013
Już podczas śniadania zaczęło się chmurzyć. Właścicielka zajazdu Kasztel spokojnym głosem powiedziała nam, że tutejsi górale zapowiadają tygodniowe zachmurzenie. Niekoniecznie była to dobra wiadomość… Nie zważając na pogodę udaliśmy się na zwiedzanie zamku w Niedzicy. Przemiła przewodniczka poprowadziła nas na początek do więzienia, mieszczącego się… na najwyższych kondygnacjach tej średniowiecznej budowli. Pokazała tajemniczy otwór w ścianie do którego, gdy włoży się odpowiedni palec, odpowiedniej ręki i wypowie marzenie jest pewne, że się ono spełni. Nie potrafiła tylko powiedzieć, który palec, u której ręki włożyć należy do otworu. Spróbowaliśmy wszyscy, może komuś się uda. Potem były opowieści o krążącym każdego wieczoru po 21‑tej duchu Hermenegildy. Mały Błażej zamarzył o spotkaniu z nieszczęsna zjawą. Zeszliśmy niżej, by zobaczyć, jak żyli i mieszkali właściciele tej pięknej budowli. W jednej z sal, na stole stały nawet smacznie wyglądające ciasteczka, ale… tylko do oglądania, bo w ich wyrobie skorzystano z gipsu, nie z mąki. Droga powrotna po ponad 300 schodach już była o wiele łatwiejsza, niż wspinaczka do góry. Po południu jedni grali w bilard, inni w piłkę.

 

piątek 12 lipca 2013
Przepowiednia góralska, co do pogody, znowu się sprawdzała. Słońce co pewien czas pojawiało się wprawdzie między chmurami, ale na kąpiel było za zimno. Stąd zdecydowaliśmy się podjąć wyprawę przez „morze” czorsztyńskie do ruin zamku w Czorsztynie. Rezydowali tam w średniowieczu Kazimierz Wielki i Władysław Jagiełło. Współcześni filmowcy skorzystali z ruin zamkowych, by nagrać w nich sceny do seriali m.in. o Janosiku i wakacjach z duchami. W jednej z sal czekał na nas kat, któremu na pieniek położyło głowy aż pięciu uczestników naszej grupy. Nikt głowy nie stracił, bo wszyscy wyrazili skruchę i obiecali być zawsze grzecznym. Z tak dobrym katem zrobiliśmy sobie jeszcze zdjęcie.
Po południu kolejna wyprawa. Tym razem do elektrowni wodnej. Wspinaczka na górę po nieskończonej ilości schodów zmęczyła nawet tych najbardziej odpornych na trudy zwiedzania. A przewodnik był super – opowiedział o powstaniu zapory, ludziach, którzy tworzyli elektrownię oraz ilości megawatów płynących stąd do kraju. Niewielka ilość osób pracujących tutaj, a wielka ilość energii stąd płynąca zrobiła na nas wrażenie. Wieczór jak zwykle upłynął nam na zabawach integracyjnych.

sobota 13 lipca 2013
Jacy mądrzy ci górale, ale cóż – dla nas ta mądrość niekoniecznie korzystna. Dzisiaj cały dzień padało. Ta niezbyt pogoda nie zniechęciła nas do zorganizowania z dobrej zabawy. Jedna ze starszych dziewcząt, Aleksandra zwaną Wiewiórą, przygotowała przed południem zabawy integracyjne dla całej grupy. Śmiechu było co niemiara, gdy pani Ewa musiała pocałować w rękę Asię siedem razy. Po południu druga pani Ewa i Igor (zwany Szamanem) przy dźwiękach gitary przygotowali krótki recital piosenek. Włączaliśmy się niekiedy, nucąc refreny mormorando. Potem mieliśmy okazję sami pośpiewać, bo nasi mistrzowie mieli również w repertuarze znane nam przeboje.
Deszcz nie opuścił nas do wieczora, ale daliśmy kolejny raz jemu radę. Po kolacji druga „duża” Ola przygotowała kolejne gry integracyjne. Najzabawniej było, gdy trzech „prokuratorów” prowadziło śledztwo, by znaleźć seryjnego mordercę. Dzisiaj nie udało nam się zagrać w piłkę, ale było fajnie.

niedziela 14 lipca 2013
Po śniadaniu podjechał po nas autobus, by zawieźć nas na basen w Szaflarach. Kupiliśmy bilety na 2,5 godziny i początkowo wydawało się, że to dużo czasu. Tymczasem zjeżdżalnie, „chodzenie” po wodzie, czy toczenie się w zamkniętej, przezroczystej kuli po kąpielisku, już nie mówiąc o korzystaniu z biczy wodnych tak wypełniły nam czas, że niewiadomo kiedy zleciało całe przedpołudnie.
Po południu spacer do Słowacji. Przy tabliczkach granicznych zrobiliśmy sobie historyczne zdjęcia. Słowacka sprzedawczyni z kalkulatorem w ręku przeliczała ceny w Euro na złotówki za słodycze, które znalazły się w naszych koszykach.
Po kolacji pogoda sprzyjała grom na boisku. Super, że noc zaczyna się dobrze po 21 – ej i tak długo mogliśmy pobiegać za piłką.

poniedziałek 15 lipca 2013
Oj ci górale i ich przepowiednie… Kolejny dzień zaczął się deszczem. Nasze dziewczęta miały jeszcze „w zapasie” gry towarzyskie i kolejny raz spotkaliśmy się całą grupą na dole w świetlicy. Najpierw było długie losowanie, a potem w parach bawiliśmy się wykonując polecenia jednej z Ol. W samo południe przeszliśmy na tamę, gdzie zrobiliśmy sobie zdjęcie z napisem „POZDROWIENIA Z NIEDZICY” z zamkiem w tle. Potem stragany z pamiątkami „były nasze”. Efekty zakupów dotrą po przyjeździe do rodziców i naszych kochanych rodzin. Mała 10 letnia Ola kupiła przepołowione serce. Jedną połówkę zostawi sobie, druga trafi do Daniela na którego zawsze może liczyć.
Popołudnie i… znowu deszcz. Chmury na chwilę się rozwiały, a my udaliśmy się do Kluszkowców na sankowe szaleństwo. Po dwie osoby wsiadaliśmy do sanek i po wyznaczonym szynowym torze pędziliśmy z góry na dół i znowu z góry na dół itd. Ależ było super!
Wieczorem deszcz też nie padał i kolejny mecz stoczyliśmy na boisku zajazdu Kasztel.

wtorek 16 lipca 2013 roku
Zaraz po 9‑tej wycieczka do Szczawnicy. Pan kierowca Rysiu pokazał nam osiedle Cyganów, gdzie na sznurkach susząca się garderoba ma zwiastować pogodę. Faktycznie od dzisiaj jest bardzo słonecznie. Że też wcześniej pan Rysio nas tu nie przywiózł…
Zasiedliśmy w wygodnych fotelach wyciągu krzesełkowego i udaliśmy się na Palenicę. Nie byliśmy jedyni, którzy dzisiaj z 722m n.p.m. podziwiali piękny krajobraz pienińskiej krainy. Ależ tam są widoki! Na ulicach Szczawnicy robiliśmy sobie zdjęcia przy kwiatowych klombach w kształcie słoni i wiewiórki. Żałowaliśmy, że nasze ulice nie są tak super ozdobione.
Po obiedzie podjęliśmy próbę wykąpania się w jeziorze czorsztyńskim. Woda zimna. Tylko nieliczni odważyli się na zmoczyć się w tej chłodnej wodzie.
Ostatni nasz wieczór umiliła nam muzyka góralskiej kapeli. Trzech przystojnych górali przygrywało w repertuarze folkowym Spisza, Orawy, Podhala i Słowacji. Młodzież tańczyła, były śpiewy, a pan Stefan podawał kiełbaski z rilla.
Nasz pobyt w Niedzicy dobiegł końca. przed nami „zielona noc”, a jutro powrót do domu. Potem wielkie odchudzanie po wielkim „żarciu” w Kaszelu, gdzie szefowa kuchni bardzo nam dogadzała.

Wakacyjny kalendarz 2013 - zdjęcie

Wesprzyj nasze projekty

Konto ING Business:

24 1050 1416 1000 0022 7856 1093

TWÓJ 1% PROCENT PRZEZNACZYMY DLA DZIECI WESPRZYJ NASZĄ FUNDACJE
KRS: 0000184209
Dowiedz się więcej
Ambasadorzy i partnerzy