29 lipca 1400 km dzieliło młodych ludzi do wspaniałego wypoczynku w Rimini. Niby daleko, ale dzięki miłej pilotce Bożenie, wygodnym siedzeniom w autobusie, droga szybko zleciała. Zaczęły się wakacje w słonecznej Italii, nad Adriatykiem.
Przywitanie z morzem odbyło się zaraz po obiedzie. Plaża bardzo szeroka z czekającymi leżakami na wczasowiczów… pusta. No tak, godz. 15.00, to dla Włochów czas sjesty. Temperatura wody, prawie taka sama, jak na dworze. Nie było więc kłopotów z kąpielą. Przez wszystkie dni pobytu wyjście na plażę było przyjemnym obowiązkiem. Usprawiedliwienie nieobecności mieli tylko wycieczkowicze. Część młodzieży zwiedzała Wenecję, inni Rzym, a największa grupa udała się do Państwa San Marino. To dziwne, mówią młodzi ludzie, że nikt od nich nie żądał paszportów, wiz. San Marino nie należy przecież do Unii Europejskiej. Kocha za to turystów, bo z nich żyje i na wszystkich oczekuje w gościnnych progach nie żądając żadnych dokumentów na „dzień dobry”. Cała grupa obozowiczów jednego wieczoru zwiedziła Rimini, miasto nadmorskie, które na stałe zamieszkuje ponad 150 tys. ludzi. Jak w całych Włoszech tak i tutaj pozostały ślady po Imperium Rzymskim m.in. Most Tyberiusza i Łuk Augusta czy późniejsza katedra Tempio Malatestiano. Nieopodal historii, na handlowej ulicy Rimini długości minimum 10 kilometrów, poustawiane stragany niczym z Jarmarku Świętokrzyskiego. Wszyscy z łatwością mogli na nich zaopatrzyć się w pamiątki dla rodziny. Wakacje nie byłyby ważne, gdyby nie dyskoteka! Wstęp 10 Euro, więc już pierwszego dnia zaplanowano trzy wyjścia. Karaoke w wykonaniu naszej młodzieży wypadło super! A tańczyć wszyscy chcieli do białego rana. Na zakończenie pobytu – park rozrywki Mirabilandia, który oferuje aż 44 atrakcje w siedmiu strefach. Największą popularnością cieszyły się rollercoastery: Katun i iSpeed. Wszystko co dobre niestety się kończy. Pożegnania były bardzo płaczliwie. Teraz pozostały SMS-y… i do zobaczenia na kolejnych wakacjach. Może w Grecji?